Moje Różany, które oczywiście nazywają się inaczej, leżą niecałe 50 km na południe od Krakowa. Jest to miejsce, gdzie wiosną śpiewa słowik, koncertują żaby, pachną róże, jaśmin i lipy, rano w altanie można zjeść ugotowane na miękko jajka od prawdziwych grzebiących kur, a pod modrzewiami rosną maślaki.
Ja i moje przyjaciółki staramy się przestrzegać świeckiego przykazania:
Przynajmniej raz w roku wejść na Leskowiec.
W dzieciństwie każde wakacje spędzałam w dworku w Stryszowie, gdzie teraz jest muzeum. To właśnie ten dom miałam przed oczami, gdy opisywałam dwór w Różanach.
Do dziś pamiętam też klamki, jakie tam były. Identyczne zobaczyłam w Krokowej.
4 odpowiedzi na „Moje Różany”